Dzień zaczął się słabo. Zuzka zjadła “trochę” słodyczy z koleżankami bo jak sama stwierdziła “zapomniała że ma cukrzycę”. Potem zjadła drugie śniadanie bez podania insuliny… Cukier 300++. Zgubiła swoją ulubioną maskotkę. Wsiadamy do auta i jedziemy razem na piknik firmowy – ulewa na maksa. Frustracja. I jak to się skończyło?
Cukier spadł, maskotka się znalazła na dnie plecaka, deszcz ustał, słońce wyszło a Zuzia podsumowała – tato to był najlepszy piknik na jakim kiedykolwiek byłam… A więc? Carpe diem!
Łukasz
Choc mam 25 lat na karku wiecej tez “zapominam o cukrzycy” czasami. Jednak glowa juz nie ta. 😛
A tak serio serio to mysle Zuzka ma troszke latwiej ze slodyczami niz np ja – cukrzyce typu I zalapalem pozno (jak mialem 27 lat), wiec dokladnie wiem jak smaczne mozy byc “obzeranie” sie cukrem. Nie chce powiedziec ze ma lekko, ale wydaj mi sie ze zdecydowanie latwiej niz mnie przychodzi (przyjdzie) jej kontrola – nie nabierze zlych nawykow, przypuszczam ze wrecz z kazdym dnie nabiera takich dobry.
Ja nie mam jakis super specjalnych problemow z kontrola, ale jestem ciekawy jako to jest chorowac “od zawsze” – myslicie ze to pomaga w “zyciu z cukrzyca”, czy tez to ze bylem juz dorosly jest lepsze?
Pozdrawiam serdecznie cala ekipe bloga! 🙂
zZx
przynajmniej miałeś słodkie dzieciństwo :p