Co robicie jak się Wam przytrafi taki alarm?
Używamy sensorów od roku. Nam taki alarm przytrafił się 3 razy.
Za pierwszym razem była to nasza wycieczka do Trójmiasta. W drodze. Wyjechaliśmy z domu i jakieś 20-30 minut potem usłyszeliśmy alarm na pompie. Sprawdzamy, a tu N.P.BAT.NADAJNIKA. Kłębiące się myśli, sensory spakowane, wkłucia spakowane ale ładowarki do nadajnika nie spakowałam! Zjechaliśmy z autostrady do domu. Adam poszedł do domu a ja czekając zaczęłam przeszukiwać bagaże i… Za chwilę telefon – “Jesteś pewna, że nie wzięłaś ładowarki?” … Była jednak w samochodzie. Mogliśmy wyjeżdżać po raz drugi na wycieczkę.
Za drugim razem, przytrafiło się nam to niedawno, ale w niezbyt komfortowych warunkach – pierwsza w nocy. Zuzia spała. Nie wiedziałam ile może nadajnik po takim sygnale wytrzymać a rano szła do szkoło. Bez informacji z sensora byłoby trudno, więc podjęłam heroiczną decyzję o ładowaniu, czyli…odklejenia plastrów, wyjęcia nadajnika tak, żeby nie wyrwała się końcówka sensora, naładowania go stojąc w tym czasie nad Zuzią, żeby się nie obróciła tak, żeby nie zniszczyć sensora i ponownego założenia i przyklejenia…udało się.
Trzeci raz był przedwczoraj. Oczywiście też jak Zuzia spała, a wymiana sensora miała być dopiero dzisiaj. Postanowiliśmy przeczekać i sprawdzić ile tak naprawdę sensor po N.P.BAT.NADAJNIKA – na pewno wytrzymuje 2 doby.
Czy Wam się też tak przytrafia?
Dodaj komentarz